Rok założenia: 1986
ISSN 1507-9341
słowo o
TRWANIU
trwanieza@gmail.com
Kliknij na miniaturkę, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij "zamknij", aby wyjść.
WIESŁAW SOKOŁOWSKI
red. naczelny "Trwania"
***
Wywiady
z Wiesławem Sokołowskim
*
PRZYZWOICI
BANDYCI
> część pierwsza
> część druga
> część trzecia
*
I tego będę się
nadal trzymał
> rozmowa
*
CIĄGLE NAS UCZĄ
JAK MAMY
czyli jak sobie sami szkodzimy
> wywiad
*
Ptaki Niezwyciężone
Polskie Niezalezne Media
*
wywiad z 2004
*
Zygmunt Trziszka (1937-2000)
tak pisze:
Wracając do Sokołowskiego - mamy do czynienia z prekursorem, mamy do czynienia z autorem, który nie pisze po to, żeby w ogóle pisać, tylko pisze dlatego że musi, że dyktat rzeczywistości go tak miażdży, maceruje, niszczy, że on się zachowuje adekwatnie do tej sytuacji, do tego położenia, że po pierwsze chce przetrwać ten okres, no, koncentracyjny. Przede wszystkim to wmawia sobie, że nie jest tak strasznie, bo przecież jak ktoś jedzie kolejką EKD, a jego kolejka w stronę Rawki podobna jest do EKD. To nie były warunki okupacyjne, że nagle ktoś leży, ktoś zabity, ktoś roztrzaskany – i właściwie mord psychiczny, to jest podstawowa forma morderstwa, która uprawiana jest w czasach wyspecjalizowanego, a bez mała skomputeryzowanego totalitaryzmu.
> więcej
***
KALENDARIUM ZA
***
WIESŁAW SOKOŁOWSKI
i jego książki
Kliknij na miniaturkę, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij "zamknij", aby wyjść.
FILM SZTUKA KASY
www.youtube.com/watch_popup
FILM WIERSZ PRZESŁANIE
www.youtube.com/watch_popup
FILM ODEZWA DO WSTYDU
www.youtube.com/watch_popup
FILM ODEZWA DO KOŁKA W PŁOCIE
www.youtube.com/watch_popup
FILM ODEZWA DO NIKOGO
www.youtube.com/watch_popup
Kancelaria Prezydenta
Rzeczypospolitej Polskiej
zaprosiła Agnieszkę
i Wiesława Sokołowskich
do BELWEDERU dnia
26 stycznia 2010 roku,
gdzie o godzinie 13 – tej
odbyła się ceremonia
odznaczenia Wiesława
Sokołowskiego Krzyżem
Kawalerskim Orderu
Odrodzenia Polski
Do najważniejszych
odznaczeń państwowych
należą: Order Orła
Białego, Order Virtuti
Militari i Order
Odrodzenia Polski,
a także Order Zasługi
Rzeczypospolitej Polskiej .
Zgodnie z ustawą z
16 października 1992 r.
o orderach
i odznaczeniach
( Dz. U. z 1992 r. nr 90,
poz. 450, z późn. zm.),
ordery przyznaje
prezydent RP z własnej
inicjatywy oraz na wniosek
premiera bądź Kapituły
Orderów.
Order Odrodzenia Polski
ustanowiony w 1921 r.
nadawanyjest za wybitne
zasługi położone w służbie
państwui społeczeństwu,
a zwłaszcza za wybitne
osiągnięcia w działalności
publicznej podejmowanej
z pożytkiem dla kraju, za
szczególne zasługi dla
umacniania suwerenności
i obronności kraju, dla
rozwoju gospodarki
narodowej, służby
publicznej, za wybitną
twórczość naukową,
literacką i artystyczną,
za wybitne zasługi dla
rozwoju współpracy
Rzeczypospolitej Polskiej
z innymi państwami
i narodami.
***
NAGRODA
PREZYDENTA
SKIERNIEWIC
***
WIESŁAW SOKOLOWSKI
BRAK
HONORU ?
1. zaszczuli nas
swoimi ideologiami
swoimi utopiami
swoimi poetami
2. zaszczuli nas
swoimi urojeniami
swoimi uproszczeniami
swoimi filozofami
3. zaszczuli nas
swoją przewrotnością
swoją przebiegłością
swoją kłamliwością
4. zaszczuli nas
swoją bezczelnością
swoją pazernością
swoją bezkarnością
5. zaszczuli nas
swoja służalczością
swoją nikczemnością
swoją żygliwością
6. zaszczuli nas
swoim szulerstwem
swoim szalbierstwem
swoim zdzierstwem
7. coda
oto ich czyn:
brak honoru
oto ich przesłanie:
brak danego nam
i Bogu
s ł o w a
12.09.2015
***
WIESŁAW SOKOŁOWSKI
By Poetów
nie zabijano ?
- G. B.
1.
chodzi
o to
by szubrawcy
nam historii
na naszą zgubę
nie pisali
by chamów
i prostaków
na prezydentów
nam nie
wybierano
> więcej
MIECZ
za tych bandziorów
co nas nachodzą
tutaj latami
przepraszam cię żono
za te kanalie
co od zawsze
po cudzych kątach
grzebią, węszą, szperają
przepraszam cię żono
za tą sobaczą swołocz
co Polskę
na oczach naszych
z żywej skóry obdzierają
przepraszam cię żono
za ten pomiot odmóżdżony
co od wielu pokoleń
jest pod jawną i skrytą
ochroną
przepraszam cię żono
za tych co zdradę
bez cienia żenady
pod niebiosa wychwalają
przepraszam cię żono
nie mogę się
z tym wszystkim pogodzić
więc z obawy i z lęku płyną
moje słowa
przepraszam cię
za każdy szary dzień
i za nic też
przepraszam cię żono
moja żono
Rawka
marzec 2012
***
POMNIK
UMARŁYCH
I ŻYWYCH
Krzyż z Krakowskiego
Przedmieścia
wzniesiony z lęku i trwogi
milionów
uświęcony –
naszą pieśnią
naszą mową
ma nie istnieć ?
Krzyż
i polskie kobiety
pod nim bite
azjatyckim sprytem
ma nie istnieć ?
Krzyż
wyświęcili
i wyparli się go zarazem
hierarchowie
judasze
ma nie istnieć ?
Krzyż
i otchłań co rośnie w nas
otchłań soczysta zielona
tak jakby z niej miała być
rzeźbiona suwerenna
korona
ma nie istnieć ?
Krzyż
szczerości, prawości
szacunku i godności
żywy ogień chwili
jeśli zapłonie staje się –
i wiecznością i pomnikiem
umarłych i żywych
ma nie istnieć ?
Rawka, dnia 25 października 2010 roku
***
CO CI ZROBIONO
POLSKO
- Jerzemu Juliuszowi Emirowi
1.
co ci zrobiono
Polsko
jakiż to koń
trojański
wjechał w progi
twe niezdobyte
i w serca
niezwyciężone…
2.
co ci zrobiono
Polsko
o, córo
nieba i ziemi
panno dojrzałych
kłosów zatracenia
pachnących pól
łubinu
jaśminu
wyciętych skrycie
spod okna
dzieciństwa
mego
co ci zrobiono?
3.
co ci zrobiono
Polsko
… powolutku idziem…
… powolutku myślem …
… potaniutku żyjem …
bo nie sposób siać
ani nadziei
ani dochodzić
praw swoich
4.
co ci zrobiono
Polsko
ja
schylony stoję
w środku nocy
swojej
ot, gałąź
a na niej nie ptaki
- na niej powróz
zawieszono
ot, życie
a w nim nie radość
- w nim zdradę
wywyższono
- to ci Polsko zrobiono
- to ci Polsko zrobiono
druk "Trwanie pomimo"
str 140 rok wydania1993
WIESŁAW SOKOŁOWSKI
***
OPINIE
Wiesław Sokołowski
- jeden najwybitniejszych
współczesnych polskich
poetów. Urodzony w 1944 r.
W latach 60 i 70 był
organizatorem niezależnego
środowiska twórców ZA.
Przez długie lata inwigilowany
przez PRL- owską służbę
bezpieczeństwa.
Redakcja Nieznany Świat
1/2007
Czy Sokołowski
jest męczennikiem za sztukę?
Wskazywałoby na to blisko
40 lat ustawicznej walki
o jej pryncypia i tyleż lat
wyniszczającej (w każdym
wymiarze) opozycyjności.
Jednak w jego wygłosach
niewiele jest kombatanctwa,
więcej zaś poczucia powinności
artystycznej, wierności sztuce
i samemu sobie.
Pośród żyjących obecnie
w Polsce, aktywnych twórców
poetów, niewielu może
szczycić się podobną
konsekwencją koncepcji
dzieła poetyckiego oraz wizji
posłannictwa człowieka sztuki,
co uparty “samotnik” z Rawki.
P. K.
NORMALNOŚĆ KONSEKWENTNA
Miesięcznik Literacka Polska
(1-2) 2003
Sokołowski ceni tradycję i ufa
trwałym wartościom (...)
Wspinając się ku górze,
pragnie unieść również świat.
Aby jak Atlas podtrzymać rozwój
najmniejszych nawet istot.
S. S.
BOŻE CHROŃ SOKOŁOWSKIEGO
Miesięcznik literacki
AKANT (Nr 6) 2003
Wiesław Sokołowski jest
jednym z najciekawszych
polskich poetów, a ja
poświęciłem mu kiedyś,
jeden ze swoich najważniejszych
reportaży. Nosił tytuł “Trzynasty
Krąg Sokoła” i został
opublikowany w 1988 r.
w tomie “Schody”, za który
dostałem wyróżnienie
“Życia Literackiego”.
M. R.
PRZYPADKI METAFIZYCZNE,
2002
***
WIESŁAW SOKOŁOWSKI jest
pomysłodawcą, organizatorem
ZRZESZENIA
ARTYSTYCZNEGO "ZA"
zarejestrowanego w lutym
1981 roku.
ZRZESZENIE
ARTYSTYCZNE „ZA"
jest organizacją twórców
profesjonalnych
- poetów, malarzy, grafików,
rzeźbiarzy, muzyków,
architektów, filmowców,
krytyków sztuki.
Zrzeszamy twórców z całego kraju.
Celem naszej organizacji jest:
1.Tworzenie nowatorskich wartości w sztuce.
2. Integracja różnych środowisk twórczych dla jedności dalszego rozwoju kultury narodowej.
Grupa poetycka „ZA" powstała
w roku 1973 z inicjatywy
WIESŁAWA
SOKOŁOWSKIEGO.
Bezpośrednim impulsem
powstania grupy „ZA" była
śmierć samobójcza
utalentowanego malarza
EUGENIUSZA WYGOCKIEGO
„Benia".
Miejscem działalności „ZA"
stała się winiarnia „U Hopfera"
znajdująca się
na SZLAKU KRÓLEWSKIM
w WARSZAWIE
(Krakowskie
Przedmieście 53).
Zarząd
Zrzeszenia Artystycznego ZA
***
Strona główna / Trzeci obieg / Marian Bogusz (1920-1980) w słowie Wiesława Sokołowskiego
Marian Bogusz (1920-1980) w słowie Wiesława Sokołowskiego
TRWANIE ZAPRASZA
DOBRZE JEST
ŻE ŻYCIE NASZE
I MYŚLI NASZE
W TYCH DNIACH
SPOTKAŁY SIĘ
w NARODOWEJ GALERII SZTUKI
ZACHĘTA
w WARSZAWA
od lewej: Joanna Kordjak kurator Narodowej Galerii Sztuki ZACHĘTA w Warszawie, Roman Nyga, artysta malarz, współuczestnik wielu działań z Marianem Boguszem i Wiesław Sokołowski poeta, prezes Zrzeszenia Artystycznego ZA.
Otwarcie wystawy MARIANA BOGUSZA w Zachęcie 2017
poniżej fragment katalogu wydany przez ZACHĘTĘ 2017 pt „Radość nowych konstrukcji. Powojenne utopie MARIANA BOGUSZA". Autor Agata Pietrasik str 32.
„Za projektem Bogusza stoi bowiem nie tylko silny imperatyw estetyczny, ale również moralny, o czym artysta pisze pośrednio, przywołując we wstępnie do katalogu wystawy w Galerii Autorskiej ZA następujący cytat z twórczości Tadeusza Borowskiego:
Nie ma piękna
jeśli leży w nim
krzywda człowieka
Nie ma prawdy
która tę krzywdą pomija
Nie ma dobra
które na nią pozwala
Umieszczenie sztuki w samym centrum, na zgliszczach obozu, to sposób na to, aby zaistniałej tam krzywdy nigdy nie pominąć, by przechowując pamięć o tamtych wydarzeniach, nie dopuścić do tego, aby historia się powtórzyła.
Tak rozumianą praktyką sztuki nowoczesnej, kieruje silny imperatyw etyczny, a poza kategoriami piękna czy też formy istotna jest tu również kategoria prawdy”.
MARIAN BOGUSZ (1920-1980)
KILKA ZDJĘĆ Z WERNISAŻU
W NARODOWEJ GALERII SZTUKI
„ZACHĘTA” W WARSZAWIE
WYSTAWA CZYNNA DO 4 LUTEGO 2018
fragment życiorysu
Mariana Bogusza (1960-1980)
1978 - 1980 - Indywidualna wystawa Bogusza "Impresje malarskie do utworów B. Brechta" eksponowana jest w Warszawie w Galerii " Zapiecek" oraz w Berlinie. Następnie w Toruniu i Słupsku, gdzie pokazał malarstwo oraz projekty form przestrzennych. Grupa "Za" w Rawce podejmuje inicjatywę zorganizowania projektu Osiedla Młodych Twórców, którego wizje tworzył Bogusz już w obozie Mauthausen. W galerii "Za" w Rawce tym projektom poświęcona jest wystawa Bogusza pod tytułem " Wizje architektoniczne 1944 - 45". Osiedle Młodych Twórców ma w przyszłości nosić nazwę "Osiedle Młodych Twórców im. Mariana Bogusza". Bogusz umiera w Warszawie 2 lutego 1980r.
cały zyciorys Mariana Bogusza
http://www.eszkola-wielkopolska.pl/eszkola/projekty/gimnazjum-pleszew/kolory_skad_dlaczego_po_co/php/23.php
Wiesław Sokołowski
I NIECH TAK NA RAZIE ZOSTANIE
Żyjemy na „ruchomych piaskach” – a jakie to może być życie, kiedy w każdej chwili można upaść na chodnik z którego już się nie powstaje …
Wiem o czym mówię – bo ostatnie dziesięć lat życia Mariana Bogusza przeplatało się z działalnością ZA. Przecież np. przez kilka lat rejestrowaliśmy Zrzeszenie Artystyczne ZA – a Marian Bogusz był członkiem założycielem naszej organizacji twórców. Dopiero rok po śmierci Bogusza udało nam się doprowadzić do tego, że wpisano ZA do rejestru stowarzyszeń.
1.
Kilka dni temu uczestniczyłem w otwarciu galerii Fundacji im. Stefana Gierowskiego w Warszawie. Były pokazane prace Zbigniewa Dłubaka i Mariana Bogusza. Artyści wprawdzie przenieśli się w zaświaty zostawili nam jednak swoje prace, obrazy.
Schowałem się ze swoimi myślami i znajomymi na zapleczu barowym i popijając piwo wspominałem lata siedemdziesiąte. Znalazłem w swojej głowie wiersz, który zadedykowałem Marianowi Boguszowi i który załączam poniżej. Wiersz ten powstawał przez wiele miesięcy. Część pierwszą TRYPTYKU odczytałem w jego domu – pracowni przy Kopernika 32, w obecności Jurrego Zielińskiego – malarza, Włodzia Branieckiego – krytyka, pisarza. Spotkania nasze odbywały się w tym miejscu przez wiele lat – Marian nazywał je nieustającymi sympozjami.
A ponieważ byliśmy wtedy na etapie przygotowywania Jego wystawy w Autorskiej Galerii ZA pt. Wizje architektoniczne 1944-1945 oraz projekt Osiedla Młodych Twórców w Rawce uzgodniliśmy, że słowo odczytane na tym spotkaniu znajdzie się w folderze do wystawy, co zresztą się stało.
Tryptyk można odnaleźć także w mojej książce w TRWANIU POMIMO na str. 136, rok wyd. 1993. Wiersz ten załączam poniżej.
2.
Także odszukałem kilka zdań z roku 1983 jakie napisałem o Marianie Boguszu w OBUMARŁYCH, zapis ten ukazał się w druku dopiero w roku 1998 na str. 86 – przytaczam je w całości:
„ Szukałem przede wszystkim ludzi autentycznych. Chwilami człowiekiem takim był dla mnie Maran Bogusz (1920-1980). Znałem go z okresu działalności na Starówce. Próby mego zespołu odbywały się piętro wyżej nad galerią „Krzywe Koło”. Hałas wernisażowy zwabiał nas – a alkohol, który strumieniami lał się, rozwiązywał nasze jęzory do rozmiarów nieposkromionych. Z Boguszem jednak zetknąłem się osobiście „U Hopfera”. „Gadaliśmy” – jak on by powiedział. Głos więc jego – bas – widziałem w swoim teatrze.
Któregoś dnia Mistrz zaprosił mnie do galerii „Wola”. Na środku sali kilka ton koksu – a wokół, na skrawkach papieru, rysunki z obozu koncentracyjnego – w dalekiej perspektywie kula, wokół zaś z rozdziawionymi gębami – publiczność. Z Mistrzem pokręciłem kulą wokół osi i wyszliśmy na powietrze …
Było to jedno z moich najgłębszych przeżyć. Uczułem po raz pierwszy, że nie jestem sam”.
3.
Załączam także wpis Mariana Bogusza do KSIĘGI HONOROWEJ ZA: z roku 1979.
Cyt. Wierzę, że to w co wierzyłem i myślałem w obozie
przybierze realne kształty w Osiedlu Młodych Twórców!
Jestem z Wami !
M.Bogusz Rawka - galeria „ZA”
26.IV.1979
A także załączam deklarację założycielską Zrzeszenia Artystycznego ZA podpisaną w roku 1977 przez Mariana Bogusza.

4.
Na pewno znajdę w naszym archiwum nie jedno zdanie, nie jedno zdjęcie z tamtego okresu. W tym miejscu chcę podziękować Stefanowi Gierowskiemu – że pamięta o nas, gdyż inni tzw. „moi przyjaciele” z nieukrywaną radością i satysfakcją „zapominają” odnotować obecność Mariana Bogusza w Autorskiej Galerii ZA – i nie tylko to.
od lewej Stefan Gierowski i Wiesław Sokołowski, Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego kilka lat temu
Tę wolność i niezależność zaanektowały niestety inne, obce nam środowiska i wychodzi na to – a żyję na tym świecie dość długo – że na naszą zgubę, że na nasze zniewolenie i zatracenie.
Może i dlaczego Bogusz lgnął do nas? Może dlatego, że sam był i żył w sytuacji dla siebie do końca niejasnej, co więcej, pomagał właśnie nam, choć niełatwo mu było – bo wojna, bo obóz koncentracyjny, bo próba odnalezienia się w trudnej powojennej rzeczywistości i przede wszystkim sztuka, która pozwalała mu wprawdzie przetrwać w wymiarze duchowym, a żyć przecież trzeba było z czegoś także.

5.
My tu wszyscy istnieliśmy i istniejmy nadal na „ruchomych piaskach” – a jakie to było i jest istnienie, kiedy w każdej chwili można upaść na chodniku z którego już się nie powstaje …
Wiem o czym mówię – bo ostatnie dziesięć lat życia Mariana Bogusza przeplatało się z działalnością ZA. Przecież – jeden z wielu przykładów – przez kilka lat rejestrowaliśmy Zrzeszenie Artystyczne ZA, a Marian Bogusz był członkiem założycielem naszej organizacji twórców. (patrz poniżej deklarację Bogusza z roku 1977). Dopiero rok po śmierci Bogusza (1981) udało nam się doprowadzić do tego, że wpisano ZA do rejestru stowarzyszeń. (patrz poniżej notatka prasowa)
Jednak co robiono z Zrzeszeniem Artystycznym ZA na przestrzeni tych wielu
W tym kontekście kim był tak naprawdę Marian Bogusz, o tym także tak do końca nikt z nas nie wie. I niech tak na razie zostanie.
***
więcej >
MIĘDZYNARODOWE OSIEDLE TWÓRCÓW im. Mariana Bogusza
w Rawce k. Warszawy
www.trwanie.com/uploads/Mi%C4%99dzynarodowe%20Osiedle%20Tw%C3%B3rc%C3%B3w%20w%20Rawce%201979%20rok.pdf
***
ZAMIAST MANIFESTU
Została odnaleziona taśma w archiwum ZA sprzed ponad 40 lat (patrz powyżej) – a na niej jest także głos MARIANA BOGUSZA (1920-1980).
Taśmę nagrano w czasie trwania wystawy Wiesława Sokołowskiego pt. KONCERT NA KROPLĘ WODY. Pokaz ten odbył się w styczniu 1975 roku w Domu Artysty Plastyka w ramach ogólnowarszawskiego projektu POKOLENIA XXX.
***
ZAMIAST MANIFESTU (2015), rozmowę, którą przeprowadziłem z Romanem Nygą artystą malarzem. Wiele myśli i słów poświecone są w naszej rozmowie Marianowi Boguszowi.
***
(fragment z książki Wiesława Sokołowskiego "Głos spod murawy" ISBN 978-83-926174-26. Rok wyd. 2014
Z Jurrym także przez wiele lat bywaliśmy u Mariana Bogusza w jego mieszkaniu - pracowni przy Kopernika 32/5. Tu rozbieraliśmy sztukę na części pierwsze tzn. majaczyliśmy o wszystkim i o niczym, by ten najważniejszy moment skupienia mógł tylko zaistnieć kiedy każdy z nas jest sam - przed obrazem czy przed gołą kartką papieru. Zresztą mieliśmy swoją sygnalizację. Marian wystawiał kwiatek w oknie, to była dla nas wiadomość, że oczekuje nas. „Konferencja” zaczynała się około 9 rano a kończyła się około 15-tej i trwała przez wiele lat. O 16-tej przychodziła żona Mariana „Szurka”. Marian siadał naprzeciw swojej sztalugi i czekał co mu się na świeżo zagruntowanym blejtramie pojawi; a kiedy wiedział co i jak wtedy w sposób zdecydowany zabierał się do malowania zapominając o wszystkim.
Jurry pracował inaczej – każdy jego obraz był najpierw pomysłem i nieraz na małych karteluszkach szkicował te pomysły. Poniżej pokazuję rysuneczek z roku 1976, zrobiony w Rawce. Zresztą różnie bywało, bo nie było w tym rutyny, raczej dominowała ekspresja życia, którą trzeba było w jakiś tam sposób zanotować, zapisać – czy zneutralizować.
Marian Bogusz w pewnym sensie był dla nas Mistrzem, zresztą Marian gardłował w sposób niewyobrażalny i karkołomny. Możliwe, że nasza obecność i nieukrywana wdzięczność, że możemy uczestniczyć w jakimś niebywałym spektaklu prawdy, powodowało to, że Marian sam przechodził siebie.
Bywało i tak, że nie starczało mu czasu by dokończyć to co zaczynaliśmy rano; wtedy razem z Jurrym wychodziliśmy od niego około 15-tej i jak zwykle – Marian z „Szurką” (żoną) jadł obiad i około 17-tej Mistrz wymykał się żonie na szlak - z reguły szliśmy do winiarni „U Hopfera” (Krakowskie Przedmieście 53), gdzie przy dźwiękach wina wygłaszaliśmy tyrady zdań odbiegające od norm przewidzianych w podręcznikach komunikacji międzyludzkiej. I właśnie w tym fermencie wyłaniały się różne pomysły. A pierwsza wystawa przedśmiertna Jurnego Zielińskiego właśnie taką ma genezę.
Nie istniejąca dziś galeria MDM przy Placu Konstytucji (Marszałkowska 34/50) była miejscem chyba największej wystawy Jurrego. Prawie wszystkie obrazy i to większości dużego formatu udało się nam zebrać. Dodatkowo na wernisażu gościliśmy „prosiaka na różnie” – zdobytego gdzieś w okolicy Łowicza. Zresztą nasza wyprawa z Jurrym do Łowicza była egzotyczna. Udało nam się załatwić nie tylko prosiaka, ale nawet transport do galerii za firko.
Umówieni byliśmy także z Boguszem o godz. 9-tej rano w galerii. Oczywiście Marian przybył w nastroju uroczystym – przejrzał uważnie i dokładnie obrazy i zaprosił nas do knajpy "Pod filarami" vis a vis galerii, by przedyskutować zaistniałą sytuację. Zamówił odrobinę „ognistej wody z czerwona kartką” i skupieni przy „ognisku sztuki” zaczęliśmy intonować pieśni jak rozegrać ten spektakl obrazów. Dyskusja okazało się, że trwała kilka godzin, a owocem rozmowy była przejrzystość pokazania sztuki Jurrego jakby w dwóch pasach transmisyjnych. Te obrazy, które w istocie swojej były próbą szukania siebie - a więc bardzo wczesne - uznaliśmy, że trzeba powiesić tak by dolna krawędź obrazu prawie dotykała podłogi, te zaś pełne Jurrowych poczynań pokazać w sposób tradycyjny na wysokości oka. Ów wydawałoby się banalny zabieg spowodował przejrzystość czy wręcz klarowność wystawy.
Uradowani, zadowoleni, że mamy właściwego wróbla w garści przybyliśmy ponownie do galerii by ostro zacząć robić wystawę, bo przecież jutro wernisaż. Ustawiamy obrazy w tej nowej wypracowanej przed chwilą formule i serca nam rosną – wystawa po takim drobnym zabiegu staje się jasna, lekka, czysta – wyłaniają się wręcz nieoczekiwane relację pomiędzy poszczególnymi pracami – tak jakby zaczęła się rodzić przestrzeń, z której niejako naturalnie zaczęły zakwitać jurrowe obrazy.
Robota więc pali nam się w dłoniach, obraz za obrazem wkładaliśmy tam, gdzie były ich miejsca. To, co wydawało się takie skomplikowane, teraz nabiera swoistej prostoty – więc czujemy się wolni - wolni nawet na wyciągnięcie młotka, którym wbijamy gwoździe by umocować obraz na wysokości oka.
4.
Zbliża się godz. 16-ta, w pokoikach administracyjnych zazgrzytały zamki. Urzędnicy kończą swoje urzędowanie. Od 8-mej rano do godz. 16-tej nieśli na swoich barkach dobre imię sztuki, teraz należy im się odrobina wytchnienia, odrobina odpoczynku i rozrywki. Przechodzą obojętnie obok obrazów i nas, tak jakby byli myślami gdzieś daleko. Okolica powoli cichnie, krany milkną, klozety wyludniają się. A my gdzieś na którymś piętrze jesteśmy sobie zostawieni, mruczymy do siebie i robimy to co mamy robić. I oby ten stan wieszania trwał wiecznie.
Wydawało się, że nic i nikt nie jest w stanie zakłócić naszego porozumienia, naszych ustaleń i naszej chęci zrobienia wystawy do końca. Wydawało się, ale tylko do momentu czy do chwili, kiedy to zaczął zbliżać się ku nam stukot obcasików pani dyrektor galerii. W sposób bardzo energiczny zdążała w naszym kierunku. Jako ostatnia a więc najważniejsza osoba opuszczała ten przybytek sztuki. Przybywszy do nas, stanęła i pukając bucikiem o parkiet poprosiła byśmy opuścili galerię, bo czas pracy dobiegł końca. Ponadto dodała, że czekało na nas przez kilka godzin dwóch pracowników z obsługi wieszającej obrazy. Widziała nas wprawdzie rano, ale gdzieś zniknęliśmy, teraz jest koniec pracy i ona prosi byśmy też stąd sobie zniknęli. Bogusz słuchał tych wywodów, kiwał głową i poprosił, że niech zostawi nam klucze, przecież jutro jest wernisaż i trzeba wystawę dokończyć. Jurry i ja siedzieliśmy sobie wysoko pod sufitem na drabinie i z ciekawością przysłuchiwaliśmy się wymianie coraz bardziej zdecydowanie wypowiadanych zdań. Co więcej, Jurry zaczął delikatnie nucić sobie pod nosem jakąś bogobojną pieśń, tak jakby to wszystko co się na dole pod drabiną dzieje nie dotyczyło jego osoby. Zdanie wypływające z ust pani dyrektor i zdanie wypływające z usta naszego mentora i Mistrza co chwila nabierało innych zabarwień, zwrotów, wykrzykników. Wyszło na to, że zaczęli sobie brykać do tego stopnia iż huczało już w całej galerii i rozprzestrzeniało się coraz dalej i dalej.
Wszystko jednak umilkło po słowach: jeśli tak chcecie i jeśli nie opuścicie galerii będę zmuszona zadzwonić na milicję, by was stąd usunięto siłą. A dzwoń sobie- poirytowany Bogusz odpowiedział. Pani dyrektor wykręciła się na pięcie i tak jak pukając obcasikami przybyła tak teraz jeszcze bardziej zdecydowanie pukając skierowała się do swego gabinetu; przekręciła ponownie klucz w zamku, który pod naporem energicznej rączki aż jęknął; za dobrą chwilę usłyszeliśmy szczebiot do słuchawki telefonicznej informujący o jakimś wtargnięciu do galerii, a ktoś drugi słuchał i słuchał po drugiej stronie telefonicznego kabla.
Akcja więc nabrała nieoczekiwanego tempa - po niecałych kilku minutach wkroczyła na teren świątyni sztuki kilkuosobowa grupa umundurowanych panów i osobnik z szarżą gwiazdkową zaczął tokować w kierunku Bogusza. My na drabinie z Jurrym wieszaliśmy dalej obrazy – Bogusz zaś w całej swej okazałości głosem tubalnym wszedł w szranki i dialog. Odpowiadał na zadawane mu pytania w sposób jasny i stanowczy opisując zaistniałą sytuację. Co więcej zaproponował, że skoro są na służbie to niech zrobią dobry uczynek, bo tu chodzi o nie byle jaki interes, ale o interes – jak Bogusz to ujął – dotyczący sztuki polskiej. Nie wiem co się stało, a raczej co zaiskrzyło, ale „gliniarze” rozeszli się po całej galerii, zaczęli oglądać obrazy – trwało to dość długą chwilę, wreszcie zgodnie uradzili i uprzednio poprosiwszy panią dyrektor poinformowali ją, że oni tutaj zostaną z nami i popilnują nas, a ona niech spokojnie idzie do domu a rano o godz. 8-tej któryś z nich dostarczy klucze. Panią dyrektor zamurowało, patrzyła na nas z miną jakby za chwile miała zwymiotować. Jurry zaś dalej nucił swoją bogobojną pieśń, przygotowując się widocznie duchowo do smażenia prosiaka na rożnie, którego kwik miał otworzyć jutrzejszy wernisaż.
www.trwanie.com/marian-bogusz-1920--1980-autorska-galeria-zegna-swego-mistrza.html